Strona www stworzona w kreatorze WebWave.
Żyjemy szybko. I coraz szybciej się zużywamy. Kiedy wkraczamy w dorosłe życie, wypełnianie czasu kolejnymi obowiązkami może stać się naszą rutyną. Realizujemy się zawodowo, dokształcamy, spełniamy w różnych rolach społecznych. Wysoki priorytet otrzymują, bardzo często, zadania związane z: wypełnianiem zobowiązań zawodowych (kariera to ważna sprawa/szef doceni nasze zaangażowanie/budujemy swoją przyszłość), zdobywaniem nowych kompetencji (rozwój! nie możemy zostać w tyle); potrzebami innych (to ważne, by być dobrym rodzicem/partnerem/przyjacielem/skoro ktoś prosi, to nas potrzebuje); pracą nad wizerunkiem (trzeba być fit). Doba ma określoną liczbę godzin, więc żeby wprowadzić kolejne zadanie, inne usuwamy. Skupieni na zadaniach skutecznie orientujemy nasz sposób myślenia na realizację zadań ściśle związanych z konkretnym efektem – nowa wiedza, nowa umiejętność, zaopiekowanie otoczenia, kolejny kilogram podniesiony na sztandze, jeszcze jeden raport, jeszcze jedno wydarzenie branżowe, na którym po prostu trzeba być. Dlatego najłatwiej rezygnujemy z rzeczy, które tych efektów pozornie nie dostarczają. Przecież w tym czasie możemy zrobić coś, co przyniesienie nam zauważalny zysk. Relaksu nie widać. Nie czujemy, że coś tracimy, dopóki organizm nie zapali czerwonego światła i nie powie, że dalej nie jedzie.
Umiejętność odpoczywania, robienia dla siebie miłych rzeczy, jest niezwykle ważna dla naszego zdrowia – fizycznego i psychicznego. Stresów, związanych z podejmowaniem decyzji (chociażby związanych z życiem zawodowym), mamy do trzydziestki praktycznie tyle, co poprzednie pokolenie do czterdziestki. Warto pamiętać, że nasz układ nerwowy nie jest bardziej odporny. To oznacza, że, jeżeli chcemy cieszyć się dobrą kondycją fizyczną i umysłową, po prostu musimy pamiętać o relaksie, o odpoczynku, o byciu dla siebie miłym. Jeżeli nie zaopiekujemy się sobą sami, nikt się nami nie zaopiekuje. Nie zadba o nas. Każdy z nas jest odpowiedzialny za siebie i swój stan. Warto pamiętać, że zestresowani i zmęczeni jesteśmy nie tylko bardziej nerwowi (łatwiej wybuchamy, nic nas nie cieszy, zrzędzimy-nic miłego dla otoczenia), ale też ciężej nam się skoncentrować, wszystko robimy wolniej i z większym trudem. Nie jest łatwo uczyć się na cudzych błędach. Wiele osób musi uderzyć głową w ścianę, aby przekonać się, że dalej nie da rady iść. Ktoś zmienia swoje priorytety, bo dostał zawału. Inną osobę zatrzyma w łóżku depresja. Kolejnej szwankuje układ nerwowy, ale nie chce odpuścić i dopiero hospitalizacja powoduje otrzeźwienie. Te wszystkie osoby, chociaż brzmi to patetycznie, zapytały siebie – PO CO ŻYJĘ? Nie żyjemy, żeby pracować. Pracujemy, aby żyć. I chociaż to truizm, to jest niezwykle ważny. Chodzi o jakość i długość naszego życia. Jakość życia otoczenia, na które wpływamy.
Warto zastanowić się, kiedy ostatnio robiło się dla siebie coś, co po prostu jest przyjemne. Nie wiązało się z pracą, kolejnymi osiągnięciami. Coś, co było miłe, relaksujące, dawało poczucie zaopiekowania, otulenia ciepłym kocem, zadowolenia, sprawiało radość. Jeśli robisz takie rzeczy regularnie – GRATULUJĘ (naprawdę - dla mnie, parę lat temu, ta odpowiedź była niezwykle trudna). Jeżeli nie możesz sobie przypomnieć, a należysz do osób, które nie muszą uderzyć głową w ścianę i czujesz, że możesz wprowadzić drobną zmianę w swojej codzienności, powiedzieć sobie w lustrze „troszczę się o ciebie”, to zrób to już dziś.
Są różne metody, ale podzielę się z wami jedną, która pomogła mi wyjść z postawy „nie mogę odpoczywać bez wyrzutów sumienia” oraz stanu „nie pamiętam, co lubię robić”. Jest prosta, można ją przygotować w 15 minut (o ile nie musisz sobie przypominać, co lubisz robić – ja musiałam) i korzystać z niej, na początku, 1-2 razy w tygodniu (tak, dla wielu 1 raz w tygodniu, to sukces). Polega na wypisaniu na małych kartkach rzeczy, które sprawiają ci przyjemność, relaksują. Powodują, że się uśmiechasz, wywołują miłe wspomnienia. Każdy ma swoje preferencje: czytanie określonego typu książek, kąpiel w wannie pełnej piany, wizyta w saunie, gorąca czekolada, słuchanie muzyki klasycznej, joga, bieganie, masaż, gotowanie, kawa w kawiarni, oglądanie seriali, spacerowanie, rysowanie, maseczka kosmetyczna. Cokolwiek sprawa przyjemność i przynosi odpoczynek. Wrzuć te kartki do słoika. Na słoiku naklej kartkę np. 30 minut (ja zaczynałam od 15 – dostosuj czas do tego, na co czujesz, że możesz sobie pozwolić bez nadmiernego stresu). Losuj z tego słoika kartkę 1-2 razy w tygodniu w ustalonym wcześniej dniu. Tego dnia poświęcasz 30 minut na wylosowaną czynność. Brzmi robotycznie, to prawda, ale działa. Zadaniowy sposób na nauczenie się odpoczywania i dbania o siebie. Przemawiający do mózgów zorientowanych na realizację celów. Zapewniam, że z czasem słoik przestaje być potrzebny. ;]
A co miłego zrobisz dla siebie dziś?